Razem z Pauliną i Miłoszem przez długi czas nie mogliśmy dogadać się na dogodny termin pleneru ślubnego. W końcu padło na jedną z chłodnych listopadowych niedziel. Na początku widząc warunki nie byliśmy zachwyceni, ale postaraliśmy się przekuć niesprzyjającą pogodę w oryginalny plener i zapewne coś innego niż typowe zdjęcia w sukni i welonie. Wiejący ciągle wiatr dodał tylko uroku. Znając już Paulinę i Miłosza wiedzieliśmy, że możemy na nich liczyć jeśli chodzi o dobór odpowiednich dodatków do sesji. Zamiast zwykłych strojów ślubnych - swetry zakupione podczas podróży na Islandię, do tego jabłka z rodzinnego sadu, gorąca herbata i ulubiona książka - czyżby przepis na idealny plener? ;> Na koniec aby jeszcze bardziej się rozgrzać, trochę pobiegaliśmy po okolicznej polanie i poszliśmy między drzewa aby wyciągnąć jak najwięcej z panującego wokół klimatu. Oczywiście to nie wszystko - nie bylibyśmy sobą gdybyśmy nie stworzyli również filmu z tego miejsca. Na deser zapraszamy na seans z Pauliną i Miłoszem w roli głównej!
0 Komentarze
|
ArchiwaKategorie |